wtorek, 30 kwietnia 2013

Koniec ... Pożegnanie ;c

Eh... Było bardzo miło tutaj razem z Wami , poznałam kilka osób tu, na bloggerze, których nigdy nie zapomnę ♥ . Oliwia, Tomek, Adrian, dzięki za wspólne chwile . Chciałam podziękować za tyle wyświetleń :3. Ale ehh. .. Na razie to koniec ... Chciałam za to podziękować mojemu zajebistemu hejterowi , który dopuścił się wysyłania mi pogróżek i schackowania mojego fb ;x . W obecnym momencie mam dość tego i tak długo wytrzymałam ... Na chwilę obecną kończę z prowadzeniem blogów, kręceniu filmów na YouTube , może kiedyś do tego wrócę, ale wątpię ;/// . 
No nic, jeszcze raz dzięki wielkie za wszystko ... 
Pozdrawiam
x Maneesh .

----------------------------------

Wybiegła rzucając na dobranoc mu ,,spierdalaj" ...
Powieki są po to, by nie widzieć, jak odchodzisz ...

http://www.youtube.com/watch?v=i2qXUzScrVY - Mimo wszystko, jest sentyment ... ♥ ;c 

czwartek, 11 kwietnia 2013

Nowy PoOoOoOosT , omg xD

WHO IS THE BITCH NOW ?! WHO WHO WHO ?!

Tak o to, przyjacielskim okrzykiem rozpoczynam notkę XD .

No więc wraz z moją najką Pati ( polasa21 ) otwieramy wspólnie nowego bloga z opowiadaniem :D . Mam nadzieję, że się tam szybko nie pozabijamy, a posty będą się Wam podobać ; 3 . No więc, nie przedłużając zapraszam na nowo otwartego ( dzisiaj ) bloga , podaję link <3 :

http://faceci-problemy.blogspot.com/

Miłego czytania, rozdział 001 pojawi się jutro przed 20, lub na weekendzie. Buziaki :*

 ಇ ς೩ỳσŋ೩я೩ ಇ

Pozdr೩wi೩m x ೡ೩neesh  ; *  

-----------------

Trudno czekać na coś co wiesz, że może nigdy nie nastąpić... Ale jeszcze trudniej zrezygnować, gdy wiesz, że to wszystko czego pragniesz... 

wtorek, 9 kwietnia 2013

♥ WHO IS THE BITCH NOW ?! WHO , WHO , WHO ?! ♥

ROZDZIAŁ 26 
CZ. III ♥.



Yuu wraz z Ichiru lecieli na złamanie karku do krztuszącym się własnym oddechem dziewczyny. Chłopak ciągle coś peplał podczas biegu 
- Zrozum to wreszcie ! Teraz nie są ważne słowa ! Im jest ich więcej, tym gorzej. Zostają w nas w środku i gniją ... - wykrzyczał Ichiru przystając na chwilę . Lecz po wypowiedzeniu tych słów znów puścił się biegiem.  W końcu dobiegli na miejsce . Dziewczyna, blada, leżała na kolanach Kushina. Włosy opadały lekko i kołysały się, chociaż nie było powiewu wiatru. Ich przykucnął po czym wplątał dłoń w brązowe długie kudełki. Szybko wstał i udał się w stronę wodospadu
- Ichiru ! Nie możesz tak odejść, co z Rosalie !? - wykrzyczał Kushin o mało co nie upuszczając ciało Rosalie na ziemię. Mężczyzna zrobił gest ,, poczekaj '' i dalej zdecydowanym krokiem szedł w stronę wody. Na ich oczach przeszedł przez nią po czym wszedł za lejącą się ścianę... Był tam, gdzie oczy nie widzą... 
- Sayuri, stój ! - krzyknął Yuu widząc jak ona idzie za Ichi
- Yuu, nawet gdyby przede mną była sama ciemność , której się tak cholernie boję, to pójdę, bo wiem, że to jest droga, by pomóc w jakiś sposób Rosalie... -  wyszeptała dotykając lekko jego spuszczonych dłoni, po czym odeszła w stronę , gdzie zniknął mężczyzna.
- Ichiru ... ? Jesteś tu ... ? - wyszeptała niepewnie łamiącym się głosem
- Nie chce być wścibski, ale czy ty kiedyś nie wspominałaś, że już nigdy tu nie wrócisz ? - usłyszała jego głos
- Wiem, co mówiłam. Gdyby to zależało ode mnie, to nigdy bym się tu nie znalazła. Nienawidzę tego miejsca, lecz nie miałam wyboru – odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. W jej głosie pobrzmiewała nuta wściekłości.
- Nie mogę zrozumieć dlaczego podjęłaś taką decyzję..
- Rosalie to moja przyjaciółka, kaput ? Chcę jej pomóc, lepiej mów, co zrobimy.
- Trzymaj to - powiedział i rzucił jej jakąś księgę - Otwórz tam, gdzie jest wstążka
- No co ty nie powiesz - odpowiedziała mu machając głową. Popatrzył na nią spod krzywego łba. 
Dziewczyna szybko otworzyła księgę i poszła wzdłuż półek za cieniem towarzysza. 
- Nadal nie mogę zrozumieć dlaczego podjęłaś taką decyzję. Zdajesz sobie przecież sprawę, że nie powinno Cię tu być...
- Mam dość życia w ukryciu i nudy. Chcę żyć tak jak kiedyś...
Odpowiedziała jej cisza... 
 - Nie mów, że zrobiłeś to tylko dlatego, bo dopadł cię symptom zbyt długiego wieku – rzuciła kąśliwie w jego stronę, na co posłał jej długie pełne złości spojrzenie.
- Aghh ! - Ichiru złapał się za głowę i uklęknął na kolana. Znowu miał wizję - Ona chce wrócić... 
Zaskoczona, trawiła dość długo tę informację nim uznała, że to co przed chwilą usłyszała nie jest słuchowym omamem.
- Chcesz powiedzieć, że Ona...?
- Tak. Chce powrócić, a ja muszę jej w tym pomóc. – W jego głosie pojawiło się coś na kształt determinacji, dzięki czemu już wiedziała, że szykują się poważne kłopoty.
- Zdajesz sobie sprawę do czego zazwyczaj doprowadzają twoje postanowienia? - powiedziała patrząc na niego spode łba 
 - Nie tym razem. On się odnawia, a wraz z nim Ona. Dlatego jesteśmy tutaj. Wiesz dobrze, że oboje jesteśmy po to by pomóc jej... – oczy jego towarzyszki zalały się falą miłości i tęsknoty, tak często ukrywanej przed innymi ludźmi.
 - To będzie trudne, zważywszy na fakt, że nie wiemy jak się za to zabrać ... 
Prychnął, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę.
 - Lata ciszy zrobiły swoje. Nie zauważą niczego podejrzanego. Większość zapomniała już o tym, co tu tak naprawdę się wydarzyło. Jedynie my znamy sekrety tego miejsca i w pełni je wykorzystamy...
- Chyba nie mówisz o ... - powiedziała patrząc na niego podejrzliwie
- Oo tak ... - powiedział kiwając głową z peełnym luzem 
Nie odzywałam się do niego już więcej. Zbyt wiele wątpliwości mi się nasuwało. Był za bardzo pewny siebie, a to niczego dobrego nie wróżyło. W pewnym momencie twarz Ichiru wykrzywił złośliwy uśmiech pełen triumfu.
- Znalazłem duszę mordercy – powiedział lodowatym głosem.
- Gdybym wiedziała, że potrzebujesz duszy mordercy to z chęcią oddałabym ci swoją...
- Ale ... Ty nie masz duszy ...
- Wiem... - powiedziała schylając głowę w dół. Włosy zasłoniły jej twarz, a jej sylwetka rzuciła cień na klęczącego mężczyznę. 
- No kurwa ! Odsuń się bo mi to chujowe światło zasłaniasz !
- Agh ! - szczeliła zębami i oddała się cieniowi pobliskiemu regału, odsłaniając całe światło które leniwie ciągnęło się ze sufitu. 
- Za mną – rozkazał.
Ruszył biegiem, a ona rzuciła się za nim. Z prędkością ledwie zauważalną dla ludzkiego oka mijaliśmy stojące na naszej drodze dzikie sztuczne zarośla. Ichiru nic nie mogło powstrzymać przed zrealizowaniem swojego planu. Szykowała się naprawdę upiorna noc. Na samą myśl Sayuri uśmiechnęła się do siebie. Zatrzymali się na niewielkiej polanie, porośniętej sięgającą im do kolan trawą. Deszcz zacinał coraz bardziej. Oboje przemokli do suchej nitki, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Woda nie mogła im zaszkodzić, a na wszelkiego rodzaju choroby byli naturalnie odporni. Jedynie towarzyszące burzy grzmoty lekko utrudniały prace. 
- Co teraz? – zapytała, mając nadzieję, że posiada jakiś plan. Nie myliła się. Nim zdążyła zareagować, stanął na środku polany i przeciął zębami skórę. Krew buchnęła z otwartej rany, barwiąc roślinność na czerwono. Zaczął krążyć w tę i z powrotem, formując z niej szkarłatne koło i mamrocząc pod nosem jakieś zaklęcia. Płyn szybko zakrzepł na deszczu, posłuszny mowie mojego towarzysza. Następnie, zamknął oczy i wsłuchał się w odgłosy nocy. Gdy Sayuri myślała, że nic się nie wydarzy Ichiru nagle krzyknął 
- WHO IS THE BITCH NOW ?! WHO, WHO, WHO ?! JESTEM OGIEREM Z ULICY PRZELOTOWEJ - gdy skończył to mówić zaczął poruszać brwiami . Sayuri zaczęła się śmiać - Dobra, teraz na poważnie ... - spuścił głowę i zaczął coś mamrotać pod nosem. Na trawie, już przed jego nogami zaczynało pojawiać się ciało. 
- Coś ty zrobił ?! - cicho krzyknęła
- Stworzyłem kogoś, kto pomoże Jej powstać. Przed nami sporo do zrobienia – odparł i wyciągnął z kieszonki zapalniczkę. Następnie podpalił miejsce wokół ciała, chcąc zatrzeć za sobą ostatecznie ślady. Buchnęły płomienie, trawiąc doszczętnie pozostałości po przeniesieniu. Jak wielką trzeba mieć moc, by przeciwstawić się potędze burzy ? Sayuri wolnym krokiem chciała opuścić miejsce
- Say, wracaj mi tu ! - usłyszała blisko siebie jego rozgniewany głos
- Kurwa - mruknęła
- Ty mi tu kurwa nie kurwuj, za młoda jesteś kurwa, żeby kurwować ! 
- Kurwaaaa - wystawiła mu język. 

* PRZEZ DŁUŻSZY CZAS ZACZĘLI SIĘ WYZYWAĆ *

- Co ja tu robię ... ? - zapytał chłopak, podnosząc się z ziemi. Zachwiał się i upadł z powrotem zahaczając przy okazji krokiem o bardzo wystający pień drzewa. Gdy doszedł już do siebie oparł się o owe drzewo. 
- Devil ... Jest tu ktoś, kto cie potrzebuje... - powiedziała patrząc mu tajemniczo w oczy.



----------------------------------------

Aghh, nie miałam poomysłu, ale chciałam coś dodać, a nie zostawi,c jak zwykle długą pusta przerwę ;C . No ale myślę, że niektórym przypadnie do gustu. Pati, wiem, że obiecałam dużo dialogów, ale musisz nacieszyć się tym, ponieważ noo, nie wiedziałam jak ciągnąć tę rozmowę bohaterów, przyznaję się bez bicia ;c . Ale cóż... Pozdrawiam Sheezaaaa , Paaatiii ( Who is the bitch now ?! Ogier z ulicy Przelotoweeej ! x 3 ) , Pawłaaaa ♥ i resztę bandy ♥ . Oraz czytających = 3 ♥ . 
SAYONARA ♥.♥

---------------------------------------

Na wysokim niebie, chmurka chmurkę jeeeeeee...zu co tam się dzieje ! x 33

niedziela, 24 marca 2013

Ulalala ;3

Rozdział 26
cz. II 


Dziewczyny siedziały ze spuszczonymi głowami. Nagle Rosalie przez włosy zauważyła gwałtowny ruch Sayuri, podniosła wzrok i zobaczyła chłopaka. Był to wysoki blondyn o kocich oczach, jasnej cerze, ubrany w rockowe ciuchy
- Sayuri, umówimy się ? - usłyszała jego ciepły głos jak powiew letniego wiatru 
- Jasne ! Tylko mam jedną zasadę .
- Jaką ? 
- Nie umawiam się w dni kończące się na ,,a'' i ,,k'' - uśmiechnęła się słodko Say i odwróciła do niego plecami patrząc na Rosalie, która z trudem powstrzymywała śmiech za rękawem bluzy który jej przyniósł Ichiru . Chłopak chwilę stał , po czym odwrócił się i zrezygnowanym krokiem odszedł. 
- Biedny chłopak - zachichotały 
- Siema Sayuri ! - usłyszały wesołe głosy za sobą
- Heya ziomki, co tam ? - zaśmiała się czarnowłosa Say
- A doob... Ooo , masz nową koleżankę, no wiesz co bejbii nawet nas nie przedstawiłaś ! Jak mogłaś, yhyhyy fochniemy na ciebie, uhuhuh - powiedział zmieszany chłopak, krztusząc się własnym śmiechem 
- No przepraszam, przepraszam ... - powiedziała śmiejąc się głośno - Chłopaki to jest Roo..
- My się znamy... - powiedziała Rosalie przerywając jej zdanie
- No chyba nieee - powiedzieli zdziwionym głosem chłopaki jak chórek patrząc to na Sayuri która była lekko zmieszana to patrząc na Rosalie, której twarz zakrywały włosy i kaptur na głowie
- Lavi, Yuu, Kushin - zaśmiała się Ros - Tylko nie wiem co wy tu kufa do cholery robicie 
- Hmmm... Kufa, imiona zna, ale hmm... Coś mi się kojarzysz z moją koleżanką ... - powiedział Kushin. Dziewczyna zeskoczyła, popchnęła Kushina i powiedziała
- Uważaj Gruby noo, bo ci przypierdolę !

Tam, gdzie gdy ktoś krzyknie 
,, Ej Ty ! '' i nikt się nie odwraca, a robią to wszyscy na słowa ,, Ej chuju ! '' 


- Ty wiesz co się z nią dzieje i mi nawet nie powiesz ?! Wiesz gdzie ona jest ?! - krzyknął Devil głosem pełnym rozpaczy
- ... - dziewczyna stała i milczała
- Odpowiedz ! Gdzie ona jest ?!
- Tam - podniosła głowę - Gdzie sny stają się jawą ... - powiedziała tajemniczo, po czym zniknęła 
Chłopak wołał za nią, ale na nic... 
- Rosalie, gdzie jesteś ... ? - wyszeptał sam do siebie, a z jego oczu zaczęły spływać łzy ... Cierpi , bo nie ma jej obok niego ... Padł na kolana i zaczął płakać, podczas gdy z nieba lunął deszcz . Umierał ... Umierał z tęsknoty do niej ... Wypalał się ...

W tej samej chwili tam, 
gdzie trzeba walczyć, 
by nie zasnąć ... 

Wszyscy śmiali się do upadłego
- No, wreszcie nasza Mała jest z nami - powiedział Kushin 
- Zdrowie ! - krzyknęli Lavi, Yuu i Sayuri
Nagle, gdy Rosalie miała przybić toast, upadła ... Upadła na kolana, a oddech jej był bardzo wolny... Oboje umierali ... Z tęsknoty do siebie ...
- Mała ! Co ci jest ?! Co ci się dzieje ?! - krzyknął Kushin podnosząc ją z zielonej trawy, która lekko smagała ją po nosie 
- Yuu ! Leć szybko po Ichiru ! - krzyknęła Sayuri podbiegając do leżącej na ziemi Rosie



-------------




No wzięłam się, za pisanie, dzisiaj miałam fajny pomysł i chciałam go wykorzystać *.* . Chcę jak najwięcej dodać, zanim wyjadę i nie będę miała dostępu do komputera ( Jest szansa, na wolne do Wrocławia, sklepy, bójcie się x3 ulalala *.* ) . Mam nadzieję, ze Wam się spodoba rozdział, znaczy noo... Kontynuacja go xD . Dzięki za wsparcie moim znajomym, nie dałabym bez Was rady Kochani ( Shez  ♥.♥ , Pati ♥.♥  , Izuu ♥.♥  , Aguu ♥.♥  , Syluuś ♥.♥ ) . Pozdrawiam czytających x3 . 

Sayonara Beybi ♥_♥

---------

- Mamoooo ! Wychooodzę ! 
- Z przyjaciółmi ?
- Nie, z terrorystami -.-'' 
- Dobrej zabawy . ♥ 

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 26 o_O

ROZDZIAŁ 26 CZ. I 
CZYLI
OCZYMA TĘSKNOTY NIE WRÓCĘ 
JUŻ DO TWOJEJ TWARZY, UŚMIECHU
I TEJ CAŁEJ CHOLERNEJ RESZTY ! 



Devil spojrzał na nią zza szklanych oczu . W głowie miał miliony myśli . Popatrzył pytająco na Shizune. Obserwował każdy jej krok 
- I znowu twój wzrok, śledzi każdy mój krok 
- To nic, że patrzę ... To nic, że gubię się w sobie, to nic, że dalej coś czuję ... - popatrzył smutno na czarny materiał zawiązany w kokardę na ręce . I znowu to wszystko przed oczami ... Skok z klifu, dom, zegar, pokój, śmierć, Rosalie na deskach... Łzy napływały mu do oczu . Nagle łzy zniknęły a na ich miejsce pojawiła się pustka, gniew .. Chciałby teraz się zapalić, nigdy nie wrócić ...
- Lepiej spłonąć, niż się wypalić ... - powiedziała Shizune patrząc na jego wyczyny
- Całe życie czekam na właściwy moment, żeby powiedzieć jej co czuję. Próbuję jej powiedzieć, że jej potrzebuję, ale nie wiem jak ... Chciałbym, żeby tu wróciła, rozumiesz ?! Potrzebuję jej, bez Rosalie, jestem nikim ! Chodzącym cieniem, nic poza tym ... Dla mnie słońce, którym była ona zgasło, a mój świat pogrążył się w wiecznej i wszechobecnej pustce ! Ja ... Ja nie wiem co mam robić ! - spuścił głowę 
- Kaoru... Najgłupsze co możemy zrobić w tej sytuacji, to poddac się bez walki ... 
- Pamiętam jej głos... Był wyjątkowy, pełen emocji, smiechu... Kiedy mi się śni to wszystkimi zmysłami... Nawet teraz jak tu stoję, to wydaje mi się, że ją widzę... Czuję jej zapach, jej truskawkowy szampon do włosów i jestem święcie przekonany że to ona, że ona tu jest ... Ale... Po kilkunastu sekundach wszystko mija, a ja nawet nie mogę sobie przypomnieć, w co była ubrana ... - mówił jakby sam do siebie chłopak - Wiesz, jakie jest moje największe marzenie ? - popatrzył teraz ostro na dziewczynę - Żebym położył się teraz obok jej boku i żeby ona wciąż była ... Żeby nie odchodziła ... 
- Kaoru ! Devil do cholery ! Posłuchaj, ja wiem gdzie ona jest ! 
Te słowa trafiły w niego jak ostrzał 


TYMCZASEM TAM, GDZIE WINO I ŚPIEW TO NORMA 

-Wiesz, faceci są inaczej skonstruowani.. Oni nie rozumieją jak bardzo przywiązujemy się do innej osoby, tego, ze oddajemy im całą siebie, całe swoje serce i duszę, ze jesteśmy w stanie wszystko dla nich zrobić. Ale to ich nie obchodzi, oni odchodzą i układają sobie życie na nowo, nie wiedząc, ze my wtedy siedzimy ciemną nocą w miejscu naszego pierwszego spotkania, pijąc tanie wino by zapomnieć i wylewając ocean słonych łez tęsknimy, niesamowicie tęsknimy za ich dotykiem, głosem, oddechem.. a to wszystko przez tą pieprzoną miłość do nich... - powiedziała Sayuri 
- Ahh, wiem co chcesz powiedzieć ... No bo ... To jest trudne ich zrozumieć czasem - odpowiedziała jej Rosalie ciągnąc łyk piwa korzennego
- A ty ? - spojrzała na nią - Tęsknisz za rodziną ?
- Wiesz ..  Nie mam rodziny ... - popatrzyła na nią spod ciemnych włosów - Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym, który spowodował Zaren... Mam kuzynów, cioci, wujków w chuy, ale to jest agh... Trudne ... Nie potrafiłabym tak ... Moją rodziną są przyjaciele... Ariss, Assay, Patrishia i ...
- I ... ?
- Mój chłopak ... - powiedziała i głos się jej załamał . Wyciągnęła czarne serduszko zza szaty i otworzyła je, po czym podała Sayuri
- Ale przecież to jest ... - powiedziała zdziwiona 
- Tak, Devil - uśmiechnęła się smutno
- Tak... Piękna z was para ... 
- Dzięki ... Ale wiesz, od teraz ... Do grona moich przyjaciół zaliczasz się też ty - popatrzyła na nią wesoło. Sayuri zaśmiała się 
- Dzięki. Chciałabym zobaczyć twój świat ... Tu wszystko jest ahh ... Nawet nie wiem, jak to określić...
- Rozumiem cię ... Wiesz, jeśli chcesz, znaczy .. No ... Jeśli chciałabyś, to możesz udać się ze mną Tam. - powiedziała Rosalie patrząc na nią poruszając brwiami xd 
- Ale ... Stąd nie ma wyjścia ... 




---------------------------------------------

Wiecie co, ja będę dodawała częściej, a krótsze rozdziały... Przepraszam Was bardzo ... Będę pisała np Rozdział 26 cz. I tak jak dzisiaj, ponieważ :
- Nie mam weny, a tak bardzo nie chcę przerywać dodawania postów ...
- Jak piszę dłuższy rozdział, komputer mi się zwiesza i mam error'a od sterowników z monitora ;/ 
Części będzie może III może IV . Nie wiem. Zależy jakie długie będą . Nie wiem, czy czytacie II blooga ze szkicami moimi, dlatego tutaj też napiszę, że pod Sayonara na końcu postu będę pisała parę ,, --- '' i jakiś może hmm... Opis na gg, czy jakąś myśl, zobaczę :3 . No więc
Chciałabym pozdrowić Sheza , Pati ♥ , Izuńkę ♥ , Ewelina ♥ xD  i czytających ♥♥♥♥♥♥♥
SAYONARA ♥.♥

-----

Zabiorę Cię do takiego nieba, gdzie nawet anioły grzeszą. ~ 

piątek, 8 marca 2013

Rozdział 25 : 3 !

Rozdział 25
czyli
Neverdan - Miasto Śniących


Już kiedyś czuła ten zapach ... Była to ażnazbyt słodka, głęboka woń rozkładu... Martwych róż ... Aromat znacznie potężniejszy, niż kiedy kolwiek wąchała ... Nie był przykry , lecz zbyt silny w tak skoncentrowanej dawce. Wręcz natarczywy...
Chciała odwrócić od niego głowę, lecz okazało się, że z jakiegoś powodu ma niewiele miejsca, by się ruszyć . I nagle ta myśl ... ,, Czy ja umarłam ... ? Czy to sen ... ? A może jednak umarłam i pochowano mnie w trumnie pełnej kwiatów ... ? Czy zmarli śnią ... ? '' . Zdała sobie sprawę z nacisku na swoje ramiona i tylnią stronę kolan. Ból dotarł do jej umysłu niczym złe wspomnienie, przenikając całe ciało ... Następnym uczuciem, jakiego doznała, był ruch. Poruszała się ... Zimne powietrze wywołało na jej rękach gęsią skórkę. Chciała otworzyć oczy i zobaczyć, , gdzie się znajduje, w jaki sposób się przemieszcza, dokąd zmierza, ale zarazem tego nie chciała ... Po co, skoro o tyle łatwiej byłoby znowu odpłynąć, odpocząć w kokonie snu... W tym pustym miejscu między marzeniami sennymi a rzeczywistością... Gdzie słowo ,, nic '' odnajdywało prawdziwą definicję ... Nagle poczuła na policzku dotyk jakiejś tkaniny, którą zbierała także palcami. Własne włosy połaskotały ją w czoło pod wpływem kolejnego powiewu, a przez powieki wyczuła światło. Odzyskała zmysły na tyle, że nie mogłaby już pogrążyć się na powrót w przypominającej śmierci otchłani odpoczynku. Wbrew woli nabierała coraz większej świadomości samej siebie, niezliczonych obolałych miejsc na ciele, a wreszcie tego jednostajnego, rytmicznego ruchu pod sobą.. Jej myśli wyrywały się z mroku niepamięci i poruszyła się. Otworzyła oczy i ujrzała kamizelkę z czarnego materiału, tak blisko, że mogła policzyć szwy. Srebny łańcuszek, zwisający z małej kieszonki, połyskiwał w świetle i dziewczyna zauważyła, że trzyma coś, co najwyraźniej było czyimś czarnym płaszczem. Wtedy zrozumiała, że nacisk, który czuła na plecach i pod kolanami, to były ręce ... Ręce, na których leżała... Ręce, które ją niosły... Ciało tego kogoś, nie wydawało się, ani zimne, ani ciepłe. Było rzeczywiste, ale w jakiś sposób niezupełnie żywe. Nasłuchiwała, nie oddychał. Jej spojrzenie podążyło do podbródka i nosa, które skrywał ubrudzony krwią szal. Zmrużyła oczy, próbując bez powodzenia przeniknąć wzrokiem cień, który rondo szerokiego kapelusza rzucało na jego oblicze/ Niebo wokół jego zarysu było usiane gwiazdami, widocznymi poprzez plątaninę sękatych konarów, które z pewnością nie mogły należeć do drzew z lasu. Pokryte liśćmi gałęzie wyglądały zbyt spokojnie, zbyt normalnie, ale jednak było coś w nich nienaturalnego ...
Czy to możliwe, że wróciła do swojego świata ... ?
Na początku nic nie powiedziała. Lęk tamował w niej bowiem nadzieję. Chciała zatrzymać czas i po prostu nie ruszać się jeszcze przez chwilę, by jej zmęczony umysł i obolałe mięsnie mogły odpocząć. Stęchły, zgniły odór który od niego bił, nie przeszkadzał jej tak bardzo jak wcześniej i czuła się przy nim niemal spokojna ... Bezpieczna ...
Rosalie puściła płaczsz, a jej palce z zaciekawieniem przesunęły się niczym pająk do połyskującego łańcuszka. Pociągnęła go i wjej dłoni znalazł się mały, tykający zegarek kieszonkowy. Odwróciła go, podążając oczami za światłem, które odbijało się od polerowanej powierzchni. Otworzyła zegarek. Miał prostą białą tarczę, okoloną rzymskimi cyframi, oraz trzy czarne wskazówki. Wewnątrz okrągłej koperty widniało wygrawerowane kursywą imię.
- Ichiru ... - przeczytała. Jej głos wydał się cichy i pusty, jakby minęło wiele czasu, odkąd ostatni raz go użyła - To twoje prawdziwe imię ? Ichiru ... ? - zapytała nieznajomego
- Śmiem przypuszczać - odrzekł owy Ichiru, gdy nad jego ramieniem ukazał się między splątanymi gałęziami blady fragment księżyca - że przytrafiłoby ci się o połowę mniej kłopotów, gdybyś tylko zechciała się nie zajmować rzeczami, którymi nie powinnaś .  
- Dobrze, Ichiru...
Westchnął.
- Ichiru jest już od dawna martwy ...
- Aha ... - Zamknęła zegarek i wsunęła go z powrotem do jego kieszeni. - A ty nie ?
- Niezupełnie..
- A ja ... ? Czy ja żyję ... ?
- Ty, dziwna, pełna zagadek dziewczyno, masz wielkie szczęście..
- Gdzie jesteśmy? - Zapytała rozglądając się wokół plątanicy konarów, w oddali słyszała szum wodospadu.
- Jesteśmy w Neverdan ... Mieście Śniących ...
Neverdan ... Słyszała o tym miejscu ... Zimowymi wieczorami Mathiej siedział z nią pod kocem i opowiadał jej o tym świecie z kubkiem gorącej czekolady. Mathiej ... Pomyślała z ukłuciem tęsknoty ... Zacisnęła usta i poczuła, że twarz ściąga jej się od nagłej emocji ... Powstrzymała łzy, które chciały napłynąć jej do oczu i zmusiła się do śmiechu. Dźwięk, który się z niej dobył, bardziej przypominał zdławione szczekanie niż cokolwiek innego i potężnie wstrząsnął jej ciałem. ,, Jak ... ? Jak udało mi się przeżyć, skoro śmierć wydawała się pewna ... ? '' Znowu zamknęła oczy i przeciągle wypuściła powietrze. Jej mięsnie odprężyły się. Bezpieczna... Była bezpieczna ... Światło wokół pojaśniało i Rosalie zauważyła drobne latarenki pozawieszone to tu to tam . W oddali widziała wodospad, szum jego uspokoił ją trochę. Księżyc znowu schował się za rondem jego kapelusza i światło gwizd osłabło, podczas gdy blask światełek stał się trochę jaśniejszy. Kroko Ichiru nie wydawały żadnego dźwięku. Może umarli, lub półżywi tak mają ... ? Bała się zrobić swojego kroku, ponieważ obawiała się że jej kroków też może nie słychać ... Zaniósł ją do skał obok wodospadu, ale zamiast postawić ją na nogach, ułożył delikatnie na poduszce na długiej wiklinowiej ławie. Gdy się cofnął, Rosalie usiadła, zaniepokojona, że może zostawić ją teraz bez słowa. Zatrzymał się jednak i ukucnął przy niej.
- Rosalie - zaczął. - Nie ma nic z wyjątkiem cierpienia i żalu, gdy myślimy o rzeczach i ludziach, któtych nie możemy mieć, o możliwościach, których nigdy nie zyskamy. Nie zgadzasz się ze mną? 
Zmarszczyła brwi, niepewna, skąd się wzięło to pytanie, a tym bardziej jak na nie odpowiedzieć. 
- Ale tęsknota za tymi, których kiedyś kochaliśmy i mieliśmy przy sobie, lecz nigdy więcej ich nie przytulimy - ciągnął Ichiru - to zupełnie nieznośna udręka. To najgorszy możliwy ból. Wystarczy, by przestać być sobą ...
- Czemu mi to mówisz? - spytała cicho - Czy jednak umarłam ... ?
Zachichotał i dziewczyna zdała sobie sprawę że pierwszy raz slyszy taki śmiech. Był to cichy, skrzekliwy dźwięk, niczym otwieranie zardzewiałej furtki. Powoli się podniósł, kolejny raz omiatając ją wonią sfermentowanych róż. Przeszedł na drugą stronę ławy, gdzie przystanął plecami do niej. Podniósł rękę i oparł na jednym z kamieni, a woda omiatała ją niczym lekki szalik na wietrze. Powiał wiatr i jego płaszcz zaszeleścił.. Rosalie odwróciła głowę, w tym samym czasie zrobił to Ichiru . Ich spojrzenia się spotkały.
- Czekaliśmy bardzo długo na ciebie, Rosalie ... - odrzekł i akurat wtedy dziewczyna zorientowała się że na łatwie, na której leżała, był wyryty napis ,, Rosalie '', tak jak ,, Ichiru '' na jego zegarku ... 

W tym czasie w świecie rzeczywistym...

Stał na najdalszym skraju urwiska w butach uwalanych popiołem. Czarne skały sterczały niczym szpony ponad zdrętwiałymi wodami poniżej, wskazując odległy horyzont. Wielkie, nieruchome morze, białe jak płótno i zastygłe jak śmierć, rozciągało się przed nim szeroko i daleko. W oddali napotykało cienką, czarną linię, która oddziela je odm rozdartego fioletowego nieba... Za jego plecami wznosiły się przypominające szkielet ruiny wspaniałego niegdyś pałacu, sypiącej się teraz budowli, złożonej z zapomnianych słów i od dawna uśpionycyh myśli ... Devil zamknął oczy, pozwalając, by martwa pustka wokół przeniknęła jego umysł i wyciszyła rytm ciała, aż nie zdawał już sobie sprawy z niczego oprócz szumu statycznej energii, tej jednostajnej wibracji, która stała się dla niego równie znajoma jak oddychanie... Skupił uwagę na chłodnym, miękkim dotyku czarnej jedwabnej szarfy, zawiniętej na jednej ręce, którą zaciskał w pięść..
- To dlatego co noc wracasz w to miejsce?
Na dźwięk głosu, melodyjnego i głębokiego, Devil otworzył oczy, lecz się nie odwrócił. Gdyby spojrzał, dałby się uwięzić, pochwycony przez tę alabastrową twarz jak u serafina, okoloną nieskończonymi falami czerni. Spojrzenie utkwił w horyzoncie. Zachował milczenie, podczas gdy powiew odgarnął mu wlosy z oczu. Wiatr muskał zimnymi palcami skórę na jego nagich ramionach. 
- Nie zapominaj, że to ona cię tu zostawiła ! 
Daleko w dole śnieżnobiałe wody zaczęły się burzyć. Morze zakotłowało się i niestrudzone fale uderzały w skalny klif, jakby chciały sprawdzić jego wytzrymałość... Po lewej wezbrała biel, podobna do pajęczej sieci, gdy kobieta podfrunęła, by stanąć przy nim. Wiatr przybrał na sile, rozwiewając jej włosy. Szum morza pod nimi przeszedł z szeptu w ryk. Fale z łoskotem rzucały się na ostre skały, jakby próbowały popełnic samobójstwo. Wicher wył wokół nich, podrywając jej welon z szala do szaleńczego tańca. Jedwabna szarfa furkotała i marszczyła się . Devil ścisnął ją mocniej ... To ostatnia rzecz, która pozostała mu po Rosalie ...
- Stoisz tu tak długo, taki samotny ... Nie jest ci zimno? - usłyszał pytanie
Patrzył przed siebie i nawet nie mrugnął, gdy nóż błękitnej błyskawicy rozpłatał niebo.
- Nie - odparł
- Oj napewno tak, chodź tu ... - powiedziała podchodząc bliżej, już prawie go przytulając
- Odejdź stąd , Rima ! - krzyknął ktoś z tyłu. Devil odwrócił się na dźwięk nowego głosu, ujrzał Shizune. Kobieta o twarzy serafina zamieniła się w mgłę, po czym odpłynęła w fioletowe niebo. 
- Shizune... - powiedział cicho patrząc w czarną szarfę.
- Kaoru ... - odpowiedziała patrząc na jego smutną twarz
- Czemu ona mnie ściga ... ? - zapytał odwracając wzrok na bok
- Ponieważ - odparła - Ona o tobie śni ... 

---------------------------------------------------------------------------------

Uhhm ! W końcu rozdział gotowy, ile zeszło wymyślenie czegoś, matko x.x . Ale osobiście jestem dumna,, ponieważ, wyszło mi całkiem nieźle chyba ^^ . Dziękuję swojej najlepszej koleżance Pati za motywację ( Moja Ty : O < 3 ) : 3. Dziękuję też Shezowi, którgo pozdrawiam baaardzo < 3 : 3 . Po za tym, jeszcze Maćka i Izkę, uhuh ;3 . I kto tam jeszcze jest , Damieeen, wracaj do zdrówka : 3 , będzie Ci potrzebne jak Cię spotkam x3 ;P

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 24 o_O :*

Rozdział 24
CZYLI
Bo my nie mamy dyplomu w ręce,
 A Pana Tadeusza znamy tylko w butelce.


Ariss stał i jak zahipnotyzowany wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed sekundą stała brązowowłosa piękność. Głucha cisza wczesnego wieczornego powietrza otaczała jego sylwetkę. Samotny wiatr smagał jego lekką grzywkę i podnosił biały T-shirt z logo grupy rockowej który odsłaniał jego ciało. Na ogół blade, chude ale bardzo umięśnione. Kilka kropel kształtowało mu się na rzęsach i swoim wolnym tempem spływały na zaróżowione od zimna policzki. Nogi miał podcięte, nie zdolne do wykonania najmniejszego kroku. Adidasem tarł o adidasa lub o nogawkę poprzecieranych czarnych spodni. Nie spodziewał się takiego przebiegu sytuacji. Nie wiedział, co ma teraz zrobić, jak się zachować.  W pewnym momencie przekręcił głowę w lewo kierując swoje oczy o kolorze ciepłej czekolady w stronę ciemnego lasu, gdzie ujrzał biegnącego Devila tak zapatrzonego przed siebie, nie spoglądającego pod nogi ... Może to i źle , ponieważ potknął się o zielony z mchu kamień i wylądował o parę centymetrów przed butami chłopaka. Przyjaciel wyciągnął do niego rękę i pomógł wstać. Blondyn o czarujących niebieskich oczach wpatrywał się niemo w stronę przepaści. Powolna mgła przysłoniła sobą cały widok na morze. Lecz jego szum po trochu uspokajał skołatane nerwy.
- Ariss ... Mogłeś coś zrobić ! Jak mogłeś pozwolić jej skoczyć ?! 
- A ty kufa co ?! Machasz tym swoim ,, kocham cię '' jak prostytutka torebką, zamiast sam przybiec i jakoś zadziałać ! A ty kufa oczywiście nie ! Tylko będziesz stał i nic więcej - pokręcił głową z żalem Ariss. 
Po chwili usłyszeli stukot butów o mokrą ziemię . Automatycznie odwrócili głowy i ujrzeli Assay która biegła jak szalona i Patrishię która próbowała dotrzymać jej kroku. Po chwili były obok. Popatrzyły za ręką Arr. Mgła nadal przyćmiewała swoją gęstością cały widok. Ass przytuliła się do chłopaka i zaczęła płakać. Objął ją, ściągając z siebie bluzę i otulając dziewczynę drżącą z zimna. Puścił się deszcz. Lecz nikt nie miał odwagi odwrócić się i wyjść. 
- Jak ona mogła? - zaczęła mówić przez łzy Ass - To była taka świetna dziewczyna... Mogła tyle jeszcze przejść... Mogła pójść na studniówkę, zdać na prawo jazdy, może zostać matką i babcią ! Miała nieść nam nadzieję, że zło nigdy nie opanuje świata ... Że Zargon nigdy nie da rady nas powstrzymać , tak jak nic nie powstrzyma naszej przyjaźni... A teraz ? Wszystko już skończone... Wszystko stracone... Ciemność opanuje świat i nasze serca z powodu utraty przyjaciółki, jaką była Rosalie. I to ... To przez ciebie ! Rozumiesz !? To wszystko przez ciebie ! - krzyknęła wyrywając się z objęć chłopaka. Ciemnożółta bluza spadła na trawę. Dziewczyna podbiegła do Devila i zaczęła w niego bić pięściami . A w oczach miała czysty ogień, taki, jak za dawnych lat, który miała, kiedy goniła Rosie... Teraz chciała zabić Deva... Swojego brata ... Patrishia oddzieliła dziewczynę od chłopaka.
- Przepraszam... - powiedział wolnym krokiem cofając się w zmrok lasu.
- I co teraz ?! Masz zamiar uciec ?! O nie, nie, nie ! Zapieprzaj mi tu, raz , dwa ! 
- Czyż nie uważasz droga Patrishio, że brzmisz jak tandetny dowcip, myśląć że ja teraz, po tym wszystkim pokażę się światu ? 
- ... - dziewczyna nic nie powiedziała. Stwierdziła, że lepiej zostawi to bez komentarza. Słowa Devila trochę ją uraziły.
- Przepraszam...
- I co teraz zrobimy ?
- Chodźmy do domu... Nie będziemy tu stali... 
Wszyscy ostatni raz popatrzyli już na ciemne morze ... Devil próbował skoczyć także, myśląc, że może uda mu się odnaleźć swoją ukochaną pośród fal, lecz w ostatniej chwili Ariss pociągnął go za kaptur do domu.

Wszyscy zgromadzili się w salonie . Na zachodniej ścianie stał olbrzymi zegar hebanowy, który Devil otrzymał od prababki. W ogóle nie pasujący do nowoczesnego wystroju, lecz dla chłopaka miał on bardzo dużą wartość i wiele dla niego znaczył. Wahadło jego kołysało się z głuchym, ciężkim jednostajnym tykaniem i gdy wskazówka minutowa dokonała swego wokół tarczy obiegu, a godzina miała zadzwonić, z mosiężnych płuc olbrzyma dobywał się dźwięk cichy, czysty, nad wyraz melodyjny. Na dźwięk ten grupka przyjaciół przestała rozmawiać i wsłuchiwała się w przyjemny dla ucha odgłos. Nikt nie zważał uwagi na godzinę, aż nastąpiła północ. Wszyscy pomyśleli o Rosalie. Devil musiał na chwilę odejść do pokoju, ponieważ chciał przemyśleć parę spraw, reszta towarzystwa nie miała mu tego za złe. Gdy czarny zegar wybił pięć po dwunastej, zrobiło się naprawdę dziwnie. Nagle pojawił się tajemniczy nieznajomy, który przyszedł znikąd. Patrishia chciała pójść po kolegę, lecz reszta ją powstrzymała. Osobistość, która przybyła była smukła i chuda, od stóp do głów opatulona w całun. Maska zasłaniająca oblicze tak trafnie wyobrażała twarz zesztywniałego trupa. Mimo to przyjaciele starali się nie bać i nie przejmować, uznali, że może gdy nie będą na tego niespodziewanego przybysza zwracać uwagi zniknie. Wszakże maska posunęła się aż do przyswojenia mienia Śmierci Venerskiej, najbardziej potężnej śmierci w zaświatach. Jej ubiór był pokalany krwią, a jej wysokie czoło oraz wysokie zarysy twarzy były zbryzgane straszliwym szkarłatem. 

W pokoju Devila 

 Chłopak był zdziwiony gościem, nie poznał w pierwszym momencie upiora. Zbliżył się na odległość trzech czy czterech kroków do zjawy, gdy nagle owa zjawa zniknęła. Odwróciwszy się, stawił nagle czoło swemu prześladowcy. Wtedy zrozumiał kim jest przybysz... Lecz za późno ... Rozległ się przenikliwy krzyk. I miecz, którym posługiwała się Śmierć Venerska ześlizgnął się na dywany, gdzie książę Devil padł półmartwy chwilę potem. Wówczas, przyjaciele pobiegli na górę do pokoju schwycili nieznajomego lecz on jak cień zniknął im z rąk pojawiając się parę kroków od nich. Pół żyjący blondyn oparł się o łóżko. Rozpoznawszy wówczas obecność  Śmierci Venerskiej. Przyszła jak złodziej nocny na posłanie Króla Podziemi. I wszyscy przyjaciele - jeden po drugim - padli w pokoju skropieni rosą krwawego chrztu. I już Ciemność, i Ruina, i Śmierć Venerska wraz ze swym panem miały rozpocząć swą władzę nieograniczoną, a przyjaciele jeszcze na skraju nitki życia, próbujący się utrzymać, błagali o wolność. W swym wolnym, przynoszącym śmierć krokiem, Śmierć Venerska powoli zbliżała się do dziewcząt i chłopców by wyssać ostatnią kroplę życia, gdy stało się coś niesamowitego... Coś , czego nikt się nie spodziewał... 
Między nimi, a noszącym zgrozę upiorem zaczęła powstawać jasna poświata, tak promienista i piękna, aż nagle zaczęła zmieniać kolor w złoto i bordo. I nagle ta mgła, ta poświata, ten kolor zaczął składać się w postać. W postać o pięknych długich włosach, jasnej cerze i szklanych niebieskich oczach, postać o pełnych różowych wargach i długiej złoto-bordowej szacie, wzrostem wysokiej i trampkach na nogach... To wszystko zlało się w ... Rosalie ... W ręce trzymała długą błyszczącą laskę z krętym ostrym kolcem.
- Trzymaj się od nich z daleka ! - krzyknęła i z całych sił walnęła końcem laski o podłogę wytwarzając barierę ochronną, która miała na celu zapewnić bezpieczeństwo przyjaciołom. Sama, słaba poszła stanąć oko w oko ze Śmiercią Venerską ... Ze Śmiercią Szkarłatną ... 
Przeciwnik szybko pozbierał się po odepchnięciu falą jasności promieniującej z laski która przed chwilą użyła dziewczyna. Devil wpatrywał się w nią jak w obrazek. Rosie wiedziała, że ta walka zadecyduje o bezpieczeństwie jej najbliższym, więc mimo wyczerpania musi dać z siebie wszystko. Inaczej ona umrze ... I jej najbliżsi też ... I Devil ... Rzuciła się na śmierć z laską w dłoni. Walczyła profesjonalnie, zadając szybkie ruchy, przecież była wampirzycą. Niestety wampirzycą, mającą ludzkie wady ... Popatrzyła na chwilę na przyjaciół, czy nic im nie jest. Cali i bezpiecznie ale ... To był błąd. Dostała pazurami po szyi. Teraz to już musiał być koniec, ale ona nie chciała się poddawać tak łatwo, skoczyła do niespodziewanego ataku
- Posłuchaj dziewczynko. Nie wygrasz ze mną. Zrozum, albo oni, albo ty - odezwała się po raz pierwszy tajemnicza Śmierć. Miała łagodny głos, czego Rosalie nie spodziewała się zupełnie. Teraz już rozumiała wszystko.. Jeśli ona odejdzie, Devil, Assay, Ariss, Patrishia będą żyli... Lecz, wymyśliła podstęp ...
- Zgoda - powiedziała - Jeśli to ma zapewnić im dobre życie, to zgadzam się . Posiądź moje życie. 
 - Och, jak cudownie - oblizała się - Mniam, kolejny smakowity kąsek !
- Rosalie, nie ! - krzyknął Devil, chciał wstać, lecz nie potrafił. 
- Devil ... Ja muszę ... - powiedziała patrząc się na nich . Umierali, wszyscy ... 
- Zróbmy to teraz , a ty daruj im życie ... 
- Zbliż tu się kochanie.
Dziewczyna posłusznie podeszła trzymając nadal laskę w ręku. Popatrzyła jeszcze raz na grupkę swoich przyjaciół po czym uroniła łzę, jakby miało to być ich ostatnie spotkanie. Chłopak chciał wstać i do niej podejść ale nie miał sił. Spojrzała znów na upiorkę. Skupiła się. I to bardzo. Gdy Śmierć wychylała już po nią pazury włożyła całą swoją ostatnią siłę i krzyknęła 
- Duchu Powietrza, Piasku i Morza ! Przyślij do mnie Anioła, ten rym wysyłam do Ciebie ! Niech śmierć do mnie podejdzie, nim mój czas nadejdzie ! Eima Dada Sayto Mundo ! - po czym walnęła złoto - srebrną laską a pokój wypełnił się złocistym światłem. 
- Niee...  ! - wykrzyczała kurcząc się w obłokach dymu. Przyjaciele odzyskując siły wstali i szybko pobiegli w stronę Rosalie . Gdy złoto - zielony dym opadł całkiem znikając w normalnym powietrzu zauważyli jej ciało leżące na deskach podłogi wraz z laską obok.  Włosy przykrywały jej oczy ...
- Wsadziła z zaklęcie całą moc ... Całe życie ... - powiedziała Patrishia patrząc po pozostałych .




-----------------------------------



Przepraszam, że rozdział po takim okresie czasu, ale ostatnio co raz więcej spraw :3 i pomysł trzeba było znaleźć :3 . Mam nadzieję, że się spodoba ;> . Nie wiem czy dalej będę kontynuowała powieść o Rosalie , ale jeśli chcecie, to piszcie w komentarzach ^.^ 
Pozdrowienia dla Sheza <3 Pati <3 Maćka <3 Dominika <3 i dla reszty <3 xD
Miłych ferii życzy podkarpacie, haha ^^ . Saykaaa :3